czwartek, 12 marca 2015

Rożek dla noworodka

Większość osób z mojego otoczenia odczuwa strach przed wzięciem na ręce niezabezpieczonego noworodka, a czasem nawet niemowlęcia. Osobiście uważam, że nie ma niczego przyjemniejszego niż tulenie takiego maleństwa bez opatulania go milionem warstw materiału. Jednak, aby umożliwić tym, którzy się boją noszenie Andrzejka, zdecydowałam, że uszyję dla niego rożek. Nie chciałam, aby był podobny do tych dostępnych w sklepach, ponieważ jako matka trojga dzieci, wiem, że nie sprawdzają się najlepiej. Nasz rożek został uszyty z milutkiej w dotyku flaneli i dość grube bawełny. Jest dwustronny, jednak zwykle zakładam go kwiecistą stroną na zewnątrz, flanela jest bardziej przyjemnym materiałem dla dzidziusia. Łatwo go wyprać w pralce, ma możliwość regulacji długości, dzięki czemu posłuży dłużej niż jego sklepowi koledzy z całą pewnością został wykonany z miłością :)







środa, 18 lutego 2015

Bieżnik

Wszyscy, którzy go widzą (z wyątkiem mojego nieocenionego Męża) kręcą nosem na temat doboru kolorów: "a czy nie lepiej wyglądałby w zieleni?". Nie wiem czy lepiej czy nie, ale osobiście jestem tym bieżniczkiem (26x42) zauroczona i uważam, że jest słodki ;) Na potwierdzenie moich słów kilka fotek:




piątek, 13 lutego 2015

Coś się szyło

Ostatnie tygodnie przed porodem upłynęły nam pod znakiem najpierw kataru, a później ospy dziewczynek. Nie było więc łatwo wygospodarować czas na szycie. Ale kiedy po raz milionowy musiałam podnosić z podłogi porozsypywane drewniane klocki, coś we mnie pękło (i nie było to na szczęście związane z moim i tak już wówczas nadwyrężonym kręgosłupem) i postanowiłam coś z tym zrobić. Kiedy dziewczynki spały, wyjęłam dwie pary starych dżinsów i zamek z odzysku i zabrałam się za szycie. Nie wyszło może idealnie, zwłaszcza, że ani moja Łucznikowa Marysia ani zdobyczna Delta nie chciały przeszywać flanelowej podszewki, złożonego dżinsu i zamka jednocześnie, musiałam więc improwizować i górne dno nie jest idealnym kołem niestety.


Torba uratowała mój kręgosłup i skołatane nerwy, bo dziewczynki przestały wysypywać i porzucać klocki, zaczęły też je sprzątać i odnosić na miejsce ;) Ale przede wszystkim znalazły interesujący zamiennik:


wtorek, 10 lutego 2015

:)

Dawno niczego nie publikowałam, ale to wcale nie znaczy, że nic się u nas ciekawego nie wydarzyło. Troszkę szyłam, troszkę szydełkowałam, pewne opóźnienia były związane z awarią aparatu, ale przede wszystkim zajmowaliśmy się przygotowaniami do przywitania naszego Dzidziorka :) Powitajmy Andrzeja! :)


Już niedługo zajmę się nadrabianiem zaległości :) Pozdrawiam ;)