Kiedy byłam w pierwszej ciąży, obiecywałam solennie sobie i otoczeniu, że nie będę, jeśli dzidziuś okaże się dziewczynką, kupowac mu różowych ubranek. Pierwsze sukienki, które uszyłam dziewczynkom są chichotem losu - tak różowe, że już bardziej się chyba nie dało. I to wcale nie dlatego, że nagle uznałam (albo dziewczynki), że różowy jest jednak hitem. Po prostu dostałam od cioci kilka kuponów materiałów i te dwa, które użyłąm były najbardziej dziecięce, pozostałe są piękne, ale jeszcze nie wiem, jak je wykorzystam :) Ponieważ nie szyłam nigdy niczego tak poważnego jak sukienka na wesele (a tym bardziej dwie ;)), postanowiłam wykorzystac materiały, których koszty mnie nie dołują, gdyby coś poszło nie tak. Wykrój to forma odrysowana od bluzek dziewczynek, dół sukienek to koło. Pierwszą sukienkę na przemian szyłam i prułam, bo jakoś sobie nie poukładałam w głowie etapów szycia, druga natomiast poszła dużo sprawniej :) Miałam zamiar podszyc je zwyszajnie, ale materiał się rozjeżdżał, więc kupiłąm białą lamówkę, która fajnie złamała ten jednostajnie różowy kolor. Dokupiłam też białą tasiemkę dla kontrastu, ale nie doszyłam już szlufek na pasek, więc tasiemka latała sobie swobodnie tam gdzie chciała, zamiast siedziec grzecznie tam, gdzie ja wyobrażałam sobie, że będzie :P
Niestety zdjęc mam raczej niewiele, bo jak zwykle wyjście z domu zajęło nam więcej czasu niżbyśmy chcieli, a już w trakcie wesela i po sukienkki nie nadawały się do fotografowania ;)